Jakiś czas temu u Joanny :) zobaczyłam ciacho i oszalałam. Nie jestem smakoszem czekolady...natomiast jedyna wersja za którą dałabym się pokroić,którą kupić mnie można to mięta + czekolada. Okazało się że nie muszę być zdana jedynie na czekoladki After Eight i im podobne....To bardzo dobra wiadomość.
Przepis Joasi:
masło roślinne lub zwykła margaryna
4 jajka
2 szkl. cukru
1 szkl. mąki pszennej
1/2 szkl. mąki ziemniaczanej
3 łyżki kakao
krople miętowe ( z apteki, ja daję całą buteleczkę )
2 łyżeczki proszku do pieczenia
8 łyżek wody
Masło,cukier, kakao, wodę i kropelki miętowe- rozpuścić w garnku i zagotować.
Z masy odlać ok. 1/3 szkl. na polewę
Pozostałą część masy wystudzić. Następnie dodać żółtka, przesianą mąkę pszenną i ziemniaczaną, proszek do pieczenia. Wszystko wymieszać, dodać pianę z białek. Ponownie wymieszać bardzo delikatnie.
Masę przełożyć do formy wysmarowanej tłuszczem i posypanej tartą bułką.
Piec w 150 stopniach ok. 50 - 60 min.
Najpierw delikatnie potraktowałam je polewą,ale tylko częścią.
Resztę zostawiłam do polania po pokrojeniu tej pyszności...
Dla mnie to szaleństwo! W całym domu pachnie cudownie miętą... Joasiu dziękuję że podzieliłaś się przepisem;)
Co za piękny czas! Pranko pachnące świeżutkim powietrzem...herbatka na słoneczku...Roślinki zaczynają żyć...Cały dzień właściwie na dworze...Jest cudownie!
No i jeszcze coś!Zdjęcia będą lepsze ;)
Przyłapałam dzisiaj biedroneczkę ;)
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i życzę miłego wypoczynku!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Archiwum bloga
-
►
2016
(21)
- ► października (2)
-
►
2015
(22)
- ► października (3)
-
►
2014
(51)
- ► października (1)
-
►
2013
(101)
- ► października (10)
Muszę koniecznie spróbować. Ja nie lubię mięty ale jako dodatek do ciast bardzo mi pasuje. Dlatego też w swojej książce kucharskiej na blogu mam inne ciasto miętowe, które wszystkim smakuje. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńJednym słowem mam wielkie braki w czytaniu Twojego bloga ;) Muszę tam zerknąć koniecznie!!!
UsuńTeż lubie te czekoladki! I jeszcze takie cukierki czekoladowe z miętowym nadzieniem :) Ale z całej rodziny tylko ja je lubię, a calego ciasta nie przejem... Może kiedyś je zrobię :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMożesz je zrobić z połowy :))
UsuńCzyli mamy coś wspólnego, bo ja też od zawsze najbardziej lubię takie pomadki i cukierki miętowe jeżeli mam już coś wybrać zamiast ciacha. Kiedyś widziałam taki przepis z kroplami miętowymi ,ale teraz muszę spróbować :)
OdpowiedzUsuńWypróbuj koniecznie!
UsuńJa z miętowych to lubię tylko Orbit i herbatę ;o) nigdy nie jadłam takiego ciasta, wygląda apetycznie, jak dla mnie to bardzo zaskakujące połączenie ;o))
OdpowiedzUsuńA ja dziś znalazłam biedronkę u siebie na oknie, chyba u mnie zimowała ;o)
Miłego weekendu Trilluś ;o)
Nie mogę zrobić z całej porcji, bo łakomczuch miętowy jestem, a ciasto tak kusi;-)))
OdpowiedzUsuńciacho wyglada bardzo smacznie az slinka mi leci na sama mysl o nim bo juz od kilku tyg nie jem slodyczy :( A biedroneczka slodziutka :)
OdpowiedzUsuńPrzepis na pewno wypróbuję, bo ciasto wygląda bardzo smakowicie :) Ja też dziś spędziłam cały dzionek na dworze - pochłonęły mnie spacery i fotografowanie (biedroneczkę też złapałam w obiektywie:))
OdpowiedzUsuńCiasto kusi, nie znałam takiego przepisu:)
OdpowiedzUsuńza miętowym smakiem nie przepadam... no chyba, że jest to miętowa guma do żucia, drops czy tik-tak...
OdpowiedzUsuńale to ciacho na zdjęciu wygląda tak obiecująco, że aż się chce je spróbować:):):)
A ta biedroneczka Ulcia to była tak nasza czerwona w czarne kropki czy tez może ta taka bardziej wpadająca w pomarańcz/
Bo te drugie to kiedyś jakaś polska uczelnia z uwagi na ich szkodliwe działanie i niespodziewane pojawienie się w naszym kraju "monitorowała"...
całuski dla Bzdurki i reszty Rodzinki:)
Kurcze...taka wpadająca w pomarańcz... będę monitorować ;)
UsuńUmmm, uwielbiam miętę pod każda postacią, ale pod taka jeszcze nie próbowałam i choć serce mnie boli, bo piec nie lubię, to chyba się zmuszę i upiekę bo mi smaku narobiłaś.
OdpowiedzUsuńmniam...czekolada,jestem od niej uzależniona, połączenia dowolne, może być i mięta ...:)
OdpowiedzUsuńMojej córci by smakowało, ona ma tak samo jak Ty: za czekoladki miętowe dałaby się pokroić ;-) Pewnie zrobię na jej przyjazd, to już w kwietniu ;-)) Nie sądziłam, że krople miętowe z apteki mogą się przydać do pieczenia ;-))
OdpowiedzUsuńA dzień dzisiaj był piękny, oby już tak zostało! Cudownego weekendu Ci życzę!
Uleńko, czemu Ty tak daleko mieszkasz ... już bym się wprosiła na to cicho :-) A tak to tylko sobie popatrzę i pomarzę :-))) Uwielbiam i miętę i czekoladę ... a połączenie obu smaków ... ooo, mniaaam :-))) Smacznego i pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńNo trochę daleko...około 230 km...a szkoda,wielka szkoda :(
UsuńSalut Ula,
OdpowiedzUsuńj'adore les after-eight il y a toujours une boite chez moi, votre gâteau semble délicieux.
Bon dimanche.Celeste
Donc, quelque chose en commun. avec mes meilleurs vœux
UsuńDużo radosnej, cieplutkiej wiosny życzę.
OdpowiedzUsuńCiekawy przepis, kolejny smaczek do spróbowania.
Miłej niedzieli!
Bardzo chciałabym zobaczyć w Twojej wersji!Bardzo!
Usuńtak jak kocham mietowe czekoladki ...to tego ciasta bałabym sie upiec...krople miętowe???...a tak pysznie wygląda:)))
OdpowiedzUsuńMoje pierwsze odczucie było podobne....a teraz siedzę i zajadam ;)
UsuńPowiem jedno..mniam..mniam...dostałam takiego ślinotoku, że zalewam klawiaturę....ależ to musi być dobre:)
OdpowiedzUsuńmniam pysznie wygląda i słodka biedroneczka
OdpowiedzUsuńNiech-----------dzisiaj----słoneczko i dużo radości-
na Twoim profilu-------z humorem zagości---
życzę miłego---cudownego-popołudnia--
******POZDRAWIAM*******
****SERDECZNIE*** Agata
Dziewczyny to ciasto jest całkowicie bezpieczne, lekkostrawne, bo z miętą i zapewne mniej się nam odłoży. Przepisu nie znajdziecie w książkach. Jestem pielęgniarką, kiedyś na nocnym dyżurze sprzątałam w lekach i wpadła mi w ręce buteleczka z miętowymi kropelkami. I tak narodził się pomysł.
OdpowiedzUsuńA zamiast tej wody można jeszcze coś dać.
Cieszę się, że Ci smakuje :)) Ściskam
Ja również uwielbiam połączenie: mięta i czekolada :) pycha!
OdpowiedzUsuńCo do pogody, to nareszcie wiosna!!!! Nareszcie!
Pozdrawiam słonecznie.
Ale to ciasto wygląda! no normalnie można jeść oczami!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło!
rajuśku, pierwsze słyszę, ale właśnie dlatego korci mnie, żeby wypróbować :D
OdpowiedzUsuńu nas po wiosenno-letnim weekendzie marzec przygotował wietrzny i zimny poniedziałek.
u mnie Ewuniu podobnie.No trzeba jeszcze wytrzymać...ale nastrój wiosenny i tak został ;)
UsuńCiacho wygląda fantastycznie! Koniecznie muszę spróbować znaleźć czas na pieczenie. Pogoda widzę wszędzie dopisywała
OdpowiedzUsuńNie patrze, nie czytam, nie czytam, nie patrzeeeeee... jestem na diecieeee...litościiii...
OdpowiedzUsuńWypada tylko zachaczyć o aptekę i kupić krople miętowe do ciasta. Ślinka mi leci.Wypróbuję. Dziękuję za odwiedziny i miłe słowa. Pozdrawiam Beata
OdpowiedzUsuń